Shell w ostatnich meczach grał bardzo dobrze. Sielec z kolei mimo efektownej wygranej, w poprzedniej kolejce miał nieco kłopotów. To rodziło nadzieję na tak lubiane przez wszystkich kibiców niespodzianki.
Gospodarze, grający w odświeżonym, wzmocnionym składzie, nie zamierzali tylko się bronić. Starali się też atakować, grając jednym wysuniętym napastnikiem, który miał za zadanie zgrywać piłki partnerom i samemu szukać swoich szans. Djeukam-Monkam wywiązywał się z tego zadania bardzo dobrze, jak zwykle będąc jednym z jaśniejszych punktów swojego zespołu. Lider to jednak lider i gra się z nim bardzo trudno, bez względu na obraną taktykę. Zieloni pokazali to po raz kolejny. Do przerwy prowadzili już 3:0, chociaż tak naprawdę ich przewaga nie była wcale znacząca. Shell marnował swoje sytuacje, strzelając zwykle ponad bramką. Druga odsłona była dla żółtych piorunująca – w pierwszych minutach stracili bowiem trzy gole. Przy stanie 0:6 udało się im jeszcze zebrać na zryw, który pozwolił na zdobycie dwóch bramek. Ostatni raz tyle goli SPOiW stracił... prawie miesiąc temu. W ekipie Shella strzelał dwa razy Maczyński, podczas gdy w zespole z Sielca aż pięć razy trafiał Robert Banaszek. Pozostałe gole dla tej drużyny zdobyli Baran i Blady.
Shell podszedł do tego meczu ambitnie i z dużymi nadziejami, jednak lider pokazał mu miejsce w szeregu. Jeżeli w następnej kolejce SPOiW wygra a Interia straci punkty, zieloni będą już pewni pierwszego miejsca w lidze.