Wobec odniesionego wcześniej zwycięstwa Auchana, Daymon nie mógł pozwolić sobie w tym meczu na porażkę, gdyż straciłby fotel lidera. Co prawda udało się mu wywalczyć trzy punkty w meczu z Biprotechem, ale nie przyszło to wcale łatwo. Wręcz przeciwnie, mecz był wyrównany a o końcowym wyniku zadecydowały niuanse. Zimna krew Judki i Cyrana, którzy zdobywali bramki dla „złotych" wynagrodziła niefrasobliwość obrony, która dwukrotnie zaspała i jedynie Rafałowi Sanctrze może zawdzięczać zero po stronie strat. W drużynie Biprotechu z korzystnej strony pokazał się między innymi Stanisław Banach, który próbował zaskoczyć bramkarza wolejem, jednak nie trafił w bramkę. W przeciwnieństwie do drużyny Daymonu, obrona „białych" spisywała się bardzo dobrze i napastnicy musieli często uciekać się do strzałów z dystansu, gdyż przedrzeć się przez nią absolutnie nie byli w stanie.

Niezwykle bramkostrzelny Daymon dziś musiał zadowolić się ledwie dwoma trafieniami. Ważniejsze jest jednak dla niego chyba utrzymanie fotela lidera. Porażka na pewno boli Biprotech, również dlatego, że po dobrym meczu była szansa zbliżyć się do lidera na trzy punkty. Niestety, czegoś w ten chłodny wieczór zabrakło.