Miejsce spotkania:
Sędziowie:
MVP:

Choć obie drużyny dzieliło w tabeli aż siedem punktów, na boisku absolutnie nie było widać tej różnicy. Walczące ambitnie Printe postawiło wyżej notowanemu rywalowi bardzo trudne warunki. W pierwszej połowie zdecydowanie dominowało, a efektem tego był między innymi gol zdobyty z dystansu przez Bogdana Starowicza. Swoją sytuację miał także Marek Kowal, ale będąc „1 na 1" z bramkarzem strzelił w słupek. Choć walczyło, Printe nie było jednak w stanie sprostać doświadczeniu i umiejętnościom zawodników Amary, którzy widząc, że nie taki przeciwnik słaby jak go malują, zabrali się do roboty. Widowisko zrobiło się bardzo ciekawe a kibice zobaczyli jeszcze aż sześć goli. Na szczególną uwagę zasłużyło niezwykle efektowne trafienie Łukasza Zaborka. W fenomenalny sposób wykończył on dośrodkowanie Mariusza Stopy, przyjmując piłkę na klatkę piersiową a następnie piekielnie mocnym wolejem umieszczając ją w siatce. Ale i „czerwoni" nie pozostawali dłużni: ładne, zespołowe akcje wystawiały obrońców w białych koszulkach na najwyższe próby. Jednemu z nich dosłownie w ostatniej chwili udało się zablokować strzał Starowicza zmierzający wprost do bramki. Jak się okazuje, była to interwencja na wagę trzech punktów.

To spotkanie bez wątpienia zaskoczyło. Bardzo skuteczna do tej pory obrona Amare pozwoliła Printe wbić aż trzy gole. Z kolei niedoceniana ekipa, której kapitanem jest Mateusz Krawiec mocno postraszyła rywala i pokazała, że trzeba się z nią liczyć.